Bo przecież to film ambitny i grał mój ulubiony aktor - Jan Frycz. Byłam na spotkaniu z reżyserem i Saniewski to mądry facet, ale czegoś tu zabrakło. Powiało nudą, reżyser chciał zrobić coś na kształt dramatu sądowego. Wydawało mi się, ze to takie "odgapianie" od kryminalnych seriali i filmów amerykańskich i silenie się na moralizatorstwo. Strasznie mnie cholera ten film męczył :(
Szczerze powiedziawszy w ogóle nie odczułem moralizatorstwa. Film mi się podobał. Kilka rzeczy było irytujących... ale nie wpłynęły na mnie jakoś. Film się mi nie dłużył, czekałem z niecierpliwością na kolejny fragment opowieści. I muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem.
OJ męczył, męczył...czekałam na koniec... powiało nudą...kilkuminutowe sceny, które nie wnosiły nic do wątku filmu, rzeczywiście - miało być dramatycznie a wyszedł po prostu bardzo ciężko opowiedziany film. Co z tego, że kolejny raz świetna gra aktorów, jeśli nawet to nie pomogło dłużyźnie...po tym filmie powiedziałam sobie - nigdy więcej polskich filmów